niedziela, 23 sierpnia 2015

Witam,

długo milczałam, ale sporo się działo. 11 maja pojawiła się na świecie nasza najukochańsza kruszyna - Martynka. A trzy dni później doznaliśmy szoku, okazało się, że ma wadę serduszka. Od tamtej pory nasze życia to maraton po szpitalach i lekarzach, wszystko oczywiście kosztuje, bo nasze kochane państwo wymaga, żeby planować sobie choroby na kilka lat do przodu. Martynkę prawdopodobnie czeka operacja, lekarze dają małą szansę na wyleczenie bez tego. Boję się niesamowicie. Chciałabym, żeby już było po tej operacji, żeby wszystko już wróciło do normy. Trzymajcie kciuki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz